Dopóki nie założyłem konta na Twitterze, uważałem, że ograniczanie swojej wypowiedzi do 140 znaków nie ma większego sensu. Kiedy już znalazłem się na tym portalu, to ujął mnie on swoimi atutami. Pytanie, czy firma również może znaleźć na “ćwierkaczu” coś dla siebie?
Kto korzysta z Twittera?
Na początek określmy, co dzieje się każdego dnia na Twitterze. Uogólniając, użytkownicy dzielą się na trzy duże grupy, czyli sportową, polityczną i… gimnazjalno-muzyczną. Ci pierwsi wymieniają opinie o bieżących wydarzeniach sportowych, czasem dochodzi wśród nich do sprzeczek, ale ogólnie zachowują klasę. Druga grupa to składnica “hejtu”, który może pojawić się w każdej chwili. Sporo kłótni, szydery, ale również bardzo dużo newsów. Tu proporcje są zachwiane, część chce dyskutować, inni wolą jedynie krytykować drugą opcję polityczną. Ogółem jednak możemy znaleźć tu mnóstwo wartościowych i wpływowych osób. Trzecia grupa składa się z fanów młodzieżowych zespołów i zwykle nie przekazuje zbyt wiele treści. Jej członkowie uwielbiają podawać dalej swoje tweety, tworzyć nowe hashtagi, które błyskawicznie zdobywają krótkotrwałą popularność. Co ciekawe trzecia grupa praktycznie nie miesza się z dwiema pierwszymi, za wyjątkiem tematów siatkarskich. Pozostałe grupki rozmawiają o filmie, muzyce czy biznesie, ale nie są tak liczne i często przenikają się z tymi sportowymi i politycznymi.
Konto firmowe? Czemu nie?
Gdzie w takim razie znaleźć miejsce dla naszej firmy? Spokojnie możemy kierować swoje komunikaty do wszystkich grup, oczywiście poza trzecią. Ludzie traktują Twittera jako źródło informacji na interesujące ich tematy (moim zdaniem najszybsze w Internecie), często nie związane z pracą. Dlatego jeśli ktoś pisze głównie o sporcie, to nie znaczy, że nasza oferta nie jest w stanie go zaciekawić. Po prostu nie każdy chce w wolnym czasie rozmawiać o pracy, woli podejmować lżejsze tematy. Na Twitterze znajdziemy szeroką grupę odbiorców, którą możemy pozyskać płatnie i bezpłatnie. Moim zdaniem najlepszym sposobem na zdobycie sporej liczby obserwujących jest po prostu rzetelne budowanie konta, udzielanie się w dyskusjach. Płatne metody na Twitterze są mało widoczne i łatwo je zablokować różnymi wtyczkami, które są coraz popularniejsze. Mimo wszystko nie należy z nich rezygnować. Możemy dodawać sponsorowane hashtagi, wpisy oraz znaleźć się płatnie w proponowanych kontach. Daje to efekty, ale pamiętajmy, że kliknięcie “unfollow” jest bardzo proste. Musimy więc przede wszystkim skupić się na ciekawej treści, bo to ona jest solą Twittera.
Znajdźmy wartościowych obserwujących
Portal z wróbelkiem w logo ma jedną, ogromną zaletę – trafiamy na nim do grupy docelowej. To ludzie sami klikają “obserwuj/follow” i sami dobierają sobie konta, których wpisy zobaczą na swoim timelinie. Nie ma na Twitterze znajomych, są tylko obserwujący, wszystkie konta, prywatne i firmowe są sobie równe. Dlatego jeśli ktoś nas obserwuje, to dlatego, że chce nas czytać, a nie z przymusu. Na Twitterze nie ma tak dużo botów, fałszywych kont, jak na Facebooku. Oznacza to, że większość naszych followersów jest dla nas wartościowa i widzi wszystkie nasze wpisy (na Facebooku duże fanpage docierają ledwie do kilku procent fanów). Nie wiemy jak długo taka sytuacja będzie miała miejsce, ale na razie Twitter nie selekcjonuje treści, więc my możemy to wykorzystać. Bawmy się treścią, dyskutujmy, doradzajmy. Pamiętajmy, że na TT nawet człowiek mający 0 obserwujących może napisać do gwiazdy i często otrzyma odpowiedź. Na tym portalu dystans między znanymi i nieznanymi jest prawie niewidoczny, więc możemy swobodnie wchodzić w dyskusję z większymi od nas podmiotami i docierać do części ich obserwujących. Tylko nie przekraczajmy granicy między “bywaniem” a spamowaniem.
Twitter dla pracowników!
Twitter jest bardzo przyjemnym narzędziem dla osób z pasją. Lubisz muzykę? Możesz bez problemu porozmawiać ze Zbigniewem Hołdysem czy Hirkiem Wroną. Jesteś fanem piłki nożnej? Dziennikarze największych telewizji i gazet są na wyciągnięcie ręki. Jeżeli oglądasz mecz, to otrzymujesz zróżnicowane opinie w mgnieniu oka i czujesz się jakbyś był w pubie z setką komentujących wydarzenia osób. Możesz skrytykować, pochwalić i mieć pewność (no, prawie, bo niektórzy chcą otrzymywać informacje tylko od osób, które sami obserwują), że post dotrze do odbiorcy. Moim zdaniem warto zakładać prywatne konta, dzięki temu promując pracodawcę. Nie trzeba wstawiać linków do strony firmowej w tweetach, wystarczy, że będziecie sobą i w opisie wpiszecie miejsce pracy. Nic więcej. Wy otrzymacie najszybsze wiadomości, a jednocześnie staniecie się autorytetem w konkretnej dziedzinie. Poza tym Twitter to dobra zabawa słowem, poprawa elastyczności swojego pióra i budowanie własnej marki. Jeżeli macie coś ciekawego do przekazania, nie wahajcie się. Twitter na pewno was wciągnie. Dlatego, poćwierkajmy!
Na koniec krótki słownik dla twitterowych żółtodziobów:
RT – ReTweet, czyli podanie dalej czyjegoś tweeta
FAV – gwiazdka, odpowiednik facebookowego polubienia, dodanie wpisu do ulubionych
#FF – Follow Friday – polecanie kont wartych obserwowania, używane tylko w piątki
hashtag – # – znaczek zmieniający słowo w link
follow – dodanie do listy obserwowanych
followersi – obserwujący nasze konto
timeline (TL) – odpowiednik facebookowej “ściany”, strona z najnowszymi tweetami
#DM – direct message, używamy gdy chcemy kontynuować rozmowę poprzez prywatne wiadomości
#TBT – Throwback Thursday – dodawanie zdjęć, filmów sprzed lat, wpisy wspominkowe
unfollow – zaprzestanie obserwowania danego konta
TT – czyli po prostu Twitter:)